Wyjęłam z niej...
Czarne rajtuzy i sukienkę tego samego koloru.
Do tego pantofle oczywiście czarne.
Jak się ubrałam to wyjęłam jeszcze małą torebkę z szafy i włożyłam do niej chusteczki.
Weszłam jeszcze do łazienki i zrobiłam warkocza.
Jak byłam już gotowa to zeszłam na dół do kuchni.
Mojej mam nie było w kuchni, na pewno była w swoim pokoju.
Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej małą butelkę z wodą.
Oparłam się o blat kuchenny i czekałam na mamę.
Po 5 minutach usłyszałam kroki ze schodów.
Wyszłam z kuchni i zobaczyłam mamę.
- Cześć mamo, ślicznie wyglądasz.
Miała na sobie czarną długą suknie i czarne szpilki.
- Jesteś już gotowa?
- Tak, tylko muszę założyć płaszcz.
- Ok, to już zakładaj bo będziemy już wychodzić.
- Ok.
Moja mama była bardzo dziwna, zachowywała się bardzo dziwnie.
Założyłam płaszcz.
Musiałam jeszcze trochę poczekać na mamę, bo nie mogła się zdecydować, który płaszcz założyć.
Czarny czy biały.
Założyła czarny, bo i tak na pewno by go wybrała wcześniej.
Jak byłyśmy gotowe to wyszliśmy przed dom.
Moja mama zamknęła dom i mogłyśmy już iść do kościoła.
Po 10 minutach byliśmy w kościele.
Usiedliśmy z przodu i czekaliśmy jak inni przyjdą.
Po 5 minutach przynieśli tablicę z wszystkimi imionami, którzy zginęli w katastrofie.
Przeczytałam wszystkie imiona i nazwiska, były też napisane daty urodzenia.
Jak doszłam do imienia taty, za uwarzyłam, że jest inna data urodzenia, pomyślałam, że mogli się pomylić.
Po mszy wyszliśmy z kościoła.
W kościele ciągle płakałam, chyba każdy płakał.
- Mamo, ma tylko takie jedno pytanie?
- Tak?
- Tata urodził się 1983 roku?
- Tak, a co?
- No bo na tej tablicy było napisane 1946 rok.
- Ale jak, przecież on leciał tym samolotem, ale jak by nie zginął to by zadzwonił.
- No tak.
Po 5 minutach staliśmy koło domu.
Mama włożyła klucz do dziurki, ale drzwi się otworzyły same.
Weszłyśmy do środka.
W korytarzu stało bardzo dużo walizek, nie wiedziałam kogo one są.
Weszłyśmy do kuchni, a tam stał mój tata.
- Co się tak patrzycie jakbyście zobaczyły ducha? Dlaczego jesteście całe na czarno ubrane? Ktoś umarł?
Ja z mamą stałyśmy jak słupy nic nie mogłyśmy powiedzieć.
- Co się stało? - powiedział jeszcze raz tata.
- Yyy... przecież ty nie żyjesz? - powiedziała mama
- Jak to nie żyję przecie tu stoję.
- Ale w telewizji mówili, że samolot lecący do Irlandii się rozbił. - powiedziałam.
- No słyszałem o tym, ale spóźniłem się na samolot i musiałem czekać na następny.
- To dlaczego nie zadzwoniłeś?
- Komórka mi się rozładowała.
- To nie mogłeś zadzwonić z jakiegoś innego telefonu?
- No nie, ale mam dla was niespodziankę.
- No ciekawe jaką? - powiedziała mama.
Tata wyjął z torby małe pudełko i podał je mamie.
W tym pudełku były kolczyki, było bardzo piękne.
- A dla ciebie jest inny prezent.
- Tak? Jaki?
- Idzi do swojego pokoju.
Jak weszłam po schodach do odwróciłam się na chwilę i zobaczyłam jak mama i tata się przytulają..
Weszłam do swojego pokoju.
Nic nie za uwarzyłam.
Po chwili zobaczyłam jak z pod łóżka wychodzi mały piesek.
Chyba to była rasa labradora.
Był bardzo słodki.
Wzięłam go na ręce i zeszłam z nim do kuchni.
- Mamo zobacz!
- Jaki słodki.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. - powiedział tata
- No, jest taki słodki, a mogę z nim iść na spacer?
- Pewnie. - powiedział tata
- No możesz tylko musisz się chyba najpierw przebrać.
- Wiem już idę.
Podałam Tysona mamie ( To imię mojego psa )
i poszłam do swojego pokoju.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej szare rurki i białą bluzę.
Zdjęłam rzeczy, które miałam na sobie i założyłam te uszykowane.
Jeszcze założyłam czarne trampki.
Wzięłam telefon i zeszłam na dół.
- Już jestem gotowa. - powiedziałam.
- Tak szybko? Może coś jeszcze zjesz? - powiedziałam mama
- Nie zjem na mieście.
- Dobrze, ale przyjdź na 5, bo będzie już kolacja.
- Ok.
Tata podał mi smycz, którą na pewno kupił wcześniej.
Przypięłam Tysonowi do obroży smycz i wyszliśmy.
Miałam się przejść z nim po mieście, ale postanowiłam iść do parku.
'' W parku ''
Usiadłam na ławce koło jeziorka.
Było bardzo ładnie o tej porze.
Tyson był spokojny jak na takiego psa, więc nie musiałam z nim tak ciągle chodzić.
Po kilku minutach przysiadł się do mnie jakiś chłopak, to był Max.
- Hej! - powiedział
- Cześć, a ty co tu robisz? - powiedziałam
- A jestem na spacerze z psem.
- Tak? To ty masz psa?
- No. A ty tu co robisz?
- To samo co ty?
- To ty od kiedy masz psa?
- Od dzisiaj. - zaśmiałam się.
- A jaka raza?
- Labrador, a ty jakiego masz psa?
- Tak? Ja tez mam labradora.
- A gdzie on jest?
- A zaraz przyleć. A twój gdzie jest?
- Tutaj.
- Fajny. Może się przejdziemy?
- Ok.
- Może chcesz hot-doga?
- Pewnie.
Wstaliśmy z ławki i poszliśmy w kierunku butki z hot-dog'ami.
Po chwili doszliśmy do butki.
Jak Max zamówił hot-dogi to mi jednego podał.
- To co idziemy dalej?
- Ok.
- A tak po pierwsze to dobrze się czujesz?
- Tak, a dlaczego pytasz?
- No bo twój tata zmarł.
- Nie to była pomyłka, mój tata spóźnij się na samolot i dzisiaj przyjechał.
- Aha i dlatego jesteś tak uradowana.
- Nom.
Chodziliśmy i rozmawialiśmy tak chyba przez 2 godziny.
- Ja już będę się zbierać. Do zobaczenia. - powiedziałam
- Do zobaczenia.
Po kilku minutach byliśmy już przed domem.
Weszliśmy do środka.
- Cześć mamo!
- Hej, już jesteście?
- Tak.
Weszłam do kuchni i wlałam Tysonowi wody i trochę jedzenia do misek.
Potem weszłam po schodach i weszłam do swojego pokoju.
Wyjęłam z szafy dres i poszłam do łazienki.
Rozebrałam się i weszłam pod prysznic.
Po 10 minutach wyszłam i się dokładnie wytarłam.
Założyłam bieliznę i potem założyłam dres.
Stanęłam przed lustrem i rozczesałam włosy.
Potem je wysuszyłam i spięłam w koka.
Jak byłam już gotowa to zeszłam na dół na kolację.
Usiadłam przy stole.
- A gdzie jest Tyson?
- Gdzieś w salonie leży.
- Aha.
Moja mama położyła talerze na stole i potem kanapki i herbatę.
Mama i tata usiedli do stołu.
Zaczęliśmy jeść.
- To co tam u ciebie Emyli?
- A bardzo dobrze, a u ciebie?
- U mnie też. Właśnie mam jeszcze jedna niespodziankę.
- Jaką znowu? - powiedziała mama
- Jutro przyjedzie mój zespół, aby was poznać.
- A o której?
- Jakoś o drugiej? A to co masz jakieś plany?
- Druga? Tak idę się pożegnać z ...
- Jak to idziesz, ale musisz ich poznać i z kim idziesz się pożegnać?
- Co ty tak ją dopytujesz? - powiedziała mama
- Przecież mnie nie było bardzo długo i muszę się dowiedzieć.
- Dobra ja zjadłam. Dziękuję.
Wstałam z krzesła i poszłam do swojego pokoju.
- Tyson chodzi. - zawołałam
Tyson od razu przybiegł.
Weszłam do pokoju a Tyson za mną.
Położyłam się na łóżku i wzięłam telefon.
Miałam jedną wiadomość od Niall'a.
'' Hejka, jak tam? ''
Nie chciało mi się pisać. nie miałam ochoty.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i wzięłam z biurka laptop.
Weszłam na facebooka, nic nie miałam, więc wyszłam i odłożyłam laptopa.
Po 2 minutach zapukał do moich drzwi...
_________________________
Hej, jak wam się podoba?
A co u was?
Proszę o komentarze :D
Do tego pantofle oczywiście czarne.
Jak się ubrałam to wyjęłam jeszcze małą torebkę z szafy i włożyłam do niej chusteczki.
Weszłam jeszcze do łazienki i zrobiłam warkocza.
Jak byłam już gotowa to zeszłam na dół do kuchni.
Mojej mam nie było w kuchni, na pewno była w swoim pokoju.
Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej małą butelkę z wodą.
Oparłam się o blat kuchenny i czekałam na mamę.
Po 5 minutach usłyszałam kroki ze schodów.
Wyszłam z kuchni i zobaczyłam mamę.
- Cześć mamo, ślicznie wyglądasz.
Miała na sobie czarną długą suknie i czarne szpilki.
- Jesteś już gotowa?
- Tak, tylko muszę założyć płaszcz.
- Ok, to już zakładaj bo będziemy już wychodzić.
- Ok.
Moja mama była bardzo dziwna, zachowywała się bardzo dziwnie.
Założyłam płaszcz.
Musiałam jeszcze trochę poczekać na mamę, bo nie mogła się zdecydować, który płaszcz założyć.
Czarny czy biały.
Założyła czarny, bo i tak na pewno by go wybrała wcześniej.
Jak byłyśmy gotowe to wyszliśmy przed dom.
Moja mama zamknęła dom i mogłyśmy już iść do kościoła.
Po 10 minutach byliśmy w kościele.
Usiedliśmy z przodu i czekaliśmy jak inni przyjdą.
Po 5 minutach przynieśli tablicę z wszystkimi imionami, którzy zginęli w katastrofie.
Przeczytałam wszystkie imiona i nazwiska, były też napisane daty urodzenia.
Jak doszłam do imienia taty, za uwarzyłam, że jest inna data urodzenia, pomyślałam, że mogli się pomylić.
Po mszy wyszliśmy z kościoła.
W kościele ciągle płakałam, chyba każdy płakał.
- Mamo, ma tylko takie jedno pytanie?
- Tak?
- Tata urodził się 1983 roku?
- Tak, a co?
- No bo na tej tablicy było napisane 1946 rok.
- Ale jak, przecież on leciał tym samolotem, ale jak by nie zginął to by zadzwonił.
- No tak.
Po 5 minutach staliśmy koło domu.
Mama włożyła klucz do dziurki, ale drzwi się otworzyły same.
Weszłyśmy do środka.
W korytarzu stało bardzo dużo walizek, nie wiedziałam kogo one są.
Weszłyśmy do kuchni, a tam stał mój tata.
- Co się tak patrzycie jakbyście zobaczyły ducha? Dlaczego jesteście całe na czarno ubrane? Ktoś umarł?
Ja z mamą stałyśmy jak słupy nic nie mogłyśmy powiedzieć.
- Co się stało? - powiedział jeszcze raz tata.
- Yyy... przecież ty nie żyjesz? - powiedziała mama
- Jak to nie żyję przecie tu stoję.
- Ale w telewizji mówili, że samolot lecący do Irlandii się rozbił. - powiedziałam.
- No słyszałem o tym, ale spóźniłem się na samolot i musiałem czekać na następny.
- To dlaczego nie zadzwoniłeś?
- Komórka mi się rozładowała.
- To nie mogłeś zadzwonić z jakiegoś innego telefonu?
- No nie, ale mam dla was niespodziankę.
- No ciekawe jaką? - powiedziała mama.
Tata wyjął z torby małe pudełko i podał je mamie.
W tym pudełku były kolczyki, było bardzo piękne.
- A dla ciebie jest inny prezent.
- Tak? Jaki?
- Idzi do swojego pokoju.
Jak weszłam po schodach do odwróciłam się na chwilę i zobaczyłam jak mama i tata się przytulają..
Weszłam do swojego pokoju.
Nic nie za uwarzyłam.
Po chwili zobaczyłam jak z pod łóżka wychodzi mały piesek.
Chyba to była rasa labradora.
Był bardzo słodki.
Wzięłam go na ręce i zeszłam z nim do kuchni.
- Mamo zobacz!
- Jaki słodki.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. - powiedział tata
- No, jest taki słodki, a mogę z nim iść na spacer?
- Pewnie. - powiedział tata
- No możesz tylko musisz się chyba najpierw przebrać.
- Wiem już idę.
Podałam Tysona mamie ( To imię mojego psa )
i poszłam do swojego pokoju.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej szare rurki i białą bluzę.
Zdjęłam rzeczy, które miałam na sobie i założyłam te uszykowane.
Jeszcze założyłam czarne trampki.
Wzięłam telefon i zeszłam na dół.
- Już jestem gotowa. - powiedziałam.
- Tak szybko? Może coś jeszcze zjesz? - powiedziałam mama
- Nie zjem na mieście.
- Dobrze, ale przyjdź na 5, bo będzie już kolacja.
- Ok.
Tata podał mi smycz, którą na pewno kupił wcześniej.
Przypięłam Tysonowi do obroży smycz i wyszliśmy.
Miałam się przejść z nim po mieście, ale postanowiłam iść do parku.
'' W parku ''
Usiadłam na ławce koło jeziorka.
Było bardzo ładnie o tej porze.
Tyson był spokojny jak na takiego psa, więc nie musiałam z nim tak ciągle chodzić.
Po kilku minutach przysiadł się do mnie jakiś chłopak, to był Max.
- Hej! - powiedział
- Cześć, a ty co tu robisz? - powiedziałam
- A jestem na spacerze z psem.
- Tak? To ty masz psa?
- No. A ty tu co robisz?
- To samo co ty?
- To ty od kiedy masz psa?
- Od dzisiaj. - zaśmiałam się.
- A jaka raza?
- Labrador, a ty jakiego masz psa?
- Tak? Ja tez mam labradora.
- A gdzie on jest?
- A zaraz przyleć. A twój gdzie jest?
- Tutaj.
- Fajny. Może się przejdziemy?
- Ok.
- Może chcesz hot-doga?
- Pewnie.
Wstaliśmy z ławki i poszliśmy w kierunku butki z hot-dog'ami.
Po chwili doszliśmy do butki.
Jak Max zamówił hot-dogi to mi jednego podał.
- To co idziemy dalej?
- Ok.
- A tak po pierwsze to dobrze się czujesz?
- Tak, a dlaczego pytasz?
- No bo twój tata zmarł.
- Nie to była pomyłka, mój tata spóźnij się na samolot i dzisiaj przyjechał.
- Aha i dlatego jesteś tak uradowana.
- Nom.
Chodziliśmy i rozmawialiśmy tak chyba przez 2 godziny.
- Ja już będę się zbierać. Do zobaczenia. - powiedziałam
- Do zobaczenia.
Po kilku minutach byliśmy już przed domem.
Weszliśmy do środka.
- Cześć mamo!
- Hej, już jesteście?
- Tak.
Weszłam do kuchni i wlałam Tysonowi wody i trochę jedzenia do misek.
Potem weszłam po schodach i weszłam do swojego pokoju.
Wyjęłam z szafy dres i poszłam do łazienki.
Rozebrałam się i weszłam pod prysznic.
Po 10 minutach wyszłam i się dokładnie wytarłam.
Założyłam bieliznę i potem założyłam dres.
Stanęłam przed lustrem i rozczesałam włosy.
Potem je wysuszyłam i spięłam w koka.
Jak byłam już gotowa to zeszłam na dół na kolację.
Usiadłam przy stole.
- A gdzie jest Tyson?
- Gdzieś w salonie leży.
- Aha.
Moja mama położyła talerze na stole i potem kanapki i herbatę.
Mama i tata usiedli do stołu.
Zaczęliśmy jeść.
- To co tam u ciebie Emyli?
- A bardzo dobrze, a u ciebie?
- U mnie też. Właśnie mam jeszcze jedna niespodziankę.
- Jaką znowu? - powiedziała mama
- Jutro przyjedzie mój zespół, aby was poznać.
- A o której?
- Jakoś o drugiej? A to co masz jakieś plany?
- Druga? Tak idę się pożegnać z ...
- Jak to idziesz, ale musisz ich poznać i z kim idziesz się pożegnać?
- Co ty tak ją dopytujesz? - powiedziała mama
- Przecież mnie nie było bardzo długo i muszę się dowiedzieć.
- Dobra ja zjadłam. Dziękuję.
Wstałam z krzesła i poszłam do swojego pokoju.
- Tyson chodzi. - zawołałam
Tyson od razu przybiegł.
Weszłam do pokoju a Tyson za mną.
Położyłam się na łóżku i wzięłam telefon.
Miałam jedną wiadomość od Niall'a.
'' Hejka, jak tam? ''
Nie chciało mi się pisać. nie miałam ochoty.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i wzięłam z biurka laptop.
Weszłam na facebooka, nic nie miałam, więc wyszłam i odłożyłam laptopa.
Po 2 minutach zapukał do moich drzwi...
_________________________
Hej, jak wam się podoba?
A co u was?
Proszę o komentarze :D
Hej, hej xD
OdpowiedzUsuńFajny, fajny xD
Czekam na nn, szybko !! xD ;* <3